Tato obiecał że zabierze mnie do schroniska dla psów które nie mają domu.Dziś pogoda dobra ciepło i nie wiało i stopniał śnieg.Wróciłam po szkole do domu obudziłam tatę przebrałam się i pojechaliśmy przez osiedle i Park do schroniska.Schronisko jest w naszej dzielnicy a szczekanie psów słychać codziennie w domu.Dużo tam psów w boksach a osobny przeznaczony na kotki.Jest też mały hotel.
Drogą powrotną przez Park znaleźliśmy dziurawe drzewo
Potem pojechaliśmy do przedszkola i odebraliśmy Majkę.
Po obiedzie tatą pojechaliśmy dookoła naszej dzielnicy.Po jeździe polami dojechaliśmy do zagrody a tam moje ukochane konie oraz indyki kozy kury i gęsi.Wokól marketu i powrót do domku.
Dziś tato był w pracy,za to mama w domu więc pojechaliśmy razem na imprezę rowerową.Jak dotarłyśmy na Rynek było już po jeździe ale było jeszcze wielu rowerzystów i tato z kolegą w pracy.Była herbata której wypiłam 4 kubki a może nawet pięć.Później pojechałyśmy dalej,pokazałam mamie ogród japoński przy którym byłam z tatą.Pojechałyśmy do dziadka i później ogrzać się do wujka Daniela. Ja,mama i miły Pan Wiesiek.
Wspólnie z tatą pojechałam do miasta.Najpierw Park gdzie zbierałam kasztany oraz oglądałam kaczki,potem zwiedzanie ogródu japońskiego.Pojechaliśmy też do Centrum gdzie tato spotkał kolegów z pracy.Szukaliśmy otwartej cukierni żeby kupić rurki z kremem ale wszystkie były zamknięte.Wróciliśmy do domu zjedliśmy obiad i pojechaliśmy pod podnóżek do gitary bo jutro kolejna lekcja.
Z mamą,tatą i koleżanką Patrycją pojechaliśmy wspólnie na imprezę rowerową.Było fajnie.Były znaczki opaski a ja i Patrycja dostałyśmy po lwie maskotce Bytomia.Tato zrobił nam zdjęcia na trasie Masy oraz wspólnie na śpiącym lwie który jest na Rynku.